„Możesz wszystko…” – słyszałeś to kiedyś? Te słowa pięknie brzmią i nawet mają w sobie wiele prawdy, jednak każdemu z nas potrzebne są najpierw ograniczenia.

Wyobraź sobie, że jesteś w pustej przestrzeni, nie ma ścian, sufitu ani podłogi, unosisz się w próżni. Dostajesz pędzel i masz coś namalować. Zaczynasz czuć frustrację, bo mimo nieograniczonych możliwości nie masz na czym malować. Musi pojawić się jakieś ograniczenie, płótno lub ściana.

Przez ponad rok żyłem w podróży beztrosko i bez planów na jutro. Wszystko się zmieniło, gdy moje serducho zaczęło krzyczeć, że ma dla mnie nowe wyzwanie. Nowe marzenie w kierunku którego mam podążać – Zakon Shaolin w Chinach. Brzmi pięknie i naprawdę czuję to całym sobą, jednak takie marzenie wiąże się z przygotowaniem psychicznym, fizycznym oraz budżetem ponad 35 tyś. zł. Jak łatwo się domyślić, w obecnej skórze Hipisa daleko mi do bycia gotowym tu i teraz.

Przyszedł więc czas, aby hipis znowu zaczął pracować. Pierwsze, co się pojawiło, to frustracja. Nie chciałem wracać w łaski korporacji, ani rezygnować z osobowości “wolnego ducha”. Nie chciałem też zakładać firmy, bo mój obecny tryb życia wyklucza dłuższe zobowiązania. Wiedziałem już, czego nie chcę, przeszedł więc czas abym określił, czego chcę.

Dopiero stworzenie „ograniczonej przestrzeni – płótna” pozwoliło mi zażegnać kryzys i skupić się na właściwych poszukiwaniach. Chciałem zarabiać powyżej 5 tyś. zł, samemu zarządzać czasem pracy i mieć dużo wolnego czasu na przygotowanie fizyczne i psychiczne. I już takie ramy pracy „marzeń” bardzo zawężają poszukiwania. Jednak to, co było najważniejsze na moim „płótnie”, to sens. Chciałem, aby moja praca miała znaczenie dla mnie i dla innych, by była to praca, którą mógłbym wykonywać nawet jakby mi za nią nie płacili.

Wysoko postawiłem poprzeczkę, ale to, czego uczy podróż autostopem to cierpliwość i zaufanie. Gdy wiesz, czego chcesz, twój umysł filtruje informacje, dzięki czemu zauważasz ogłoszenia obok których w innym wypadku przeszedłbyś obojętnie. Mijały dni, zaczęły się pojawiać nowe inspiracje i pomysły, ale cały czas czegoś brakowało. Po 3 tygodniach moje serducho zabiło przy jednym z ogłoszeń. Jednak gdy przeczytałem napis “Opieka nad osobami niepełnosprawnymi i chorymi”, rozum i ambicje w momencie odrzuciły tą możliwość. Jednak po kilku dniach zrozumiałem – serducho zawsze ma rację – i postanowiłem wykonać pierwszy telefon i dowiedzieć się czegoś więcej. Miałem wyłożyć 2 tyś. zł na start z własnej kieszeni i w ciemno wyjechać za granicę. Po takich informacjach przeszyło mnie zwątpienie co do mojej intuicji. Mimo zniesmaczenia pierwszą ofertą, uświadomiłem sobie, że to jest typ pracy której szukam. Jest to przecież coś, co chciałem wykonywać jako wolontariusz jeszcze kilka miesięcy temu. Po 4 dniach tak zawężonych poszukiwań w końcu trafiłem. Zero wkładu własnego, zapewniony nocleg i wyżywienie, umowa na ponad 8000 zł miesięcznie i trening wprowadzający.

Nie idąc na kompromis z poprzednimi ofertami, mając zaufanie wraz z cierpliwością, trafiłem na pracę marzeń. Pracuję od ponad 8 miesięcy jako opiekun Osoby niepełnosprawnej i chorej w Cambridge. Po takim czasie mogę powiedzieć, że była to moja najlepsza decyzja. Czuję satysfakcję i radość robiąc to, co robię. Zajmuje się moim podopiecznym fizycznie i daję mu wsparcie psychiczne podczas trudniejszych dni. Dodatkowo sprzątam dom, gotuję i zajmuję się ogrodem. Mimo wielu plusów, jak częste wypady do kina i na festyny, weekendy kiedy gramy na Xboksie, czy ogromne zarobki, nie jest to lekka praca. Zdarzają się gorsze dni, kiedy satysfakcja i radość z pomagania zanikają. To, co pozwala wtedy utrzymać mi mój optymizm w tych dniach, to wizja końca. Praca i zarabianie pieniędzy są dla mnie tylko środkiem do celu, w tym wypadku do marzenia, jakim jest wyjazd do Chin.

W listopadzie kończę pracę jako opiekun. Jest to doświadczenie, które każdemu polecam, bo płynące lekcje z każdego dnia są bezcenne. Człowiek nabiera dystansu do wielu rzeczy oraz zyskuje wdzięczność za swoją niezależność w tak błahych czynnościach, jak ubieranie się, sprzątanie, czy korzystanie z toalety. Mimo że jest to obecnie moja praca marzeń, wiem, że w przyszłości będę szukał innego zajęcia. Rozwój ma to do siebie, że lubi zamiany a życie jest na tyle różnorodne, że nie ma sensu dwa razy wchodzić do tej samej rzeki.

 

Podoba Ci sie wpis, zapisz sie na newslettera i udostępnij wpis innym 🙂