Ludzie w Indiach są wyjątkowi. Choć ich kultura i architektura może zachwycać, a bieda, smród i zanieczyszczenie odstraszać, to właśnie człowiek stanowi tutaj coś, co jest ponad te skrajności. Hindusi są powodem, dla którego warto tu przyjechać. Utrzymują nigdzie mi wcześniej niespotykany, niewzruszony spokój wśród otaczającego ich chaosu i niezachwianą radość życia w otoczeniu dotkliwego ubóstwa. Wykształcili te niezwykłe cechy dzięki pełnemu poczuciu odpowiedzialności za swoje życie. Nie do pomyślenia jest, aby Hindus za spotykające go nieszczęścia obwiniał państwo czy sąsiada. Oni po prostu nie narzekają, lecz z uśmiechem i nieśpiesznym krokiem radują się życiem.

Dzieci, śpiące na ulicy

Dzieci, śpiące na ulicy

Indie przebudzają, bo pokazują Nas w kontraście z tamtymi ludźmi. Ich siła wyrzuca na powierzchnie nasze słabości. Jest to podobne uczucie do tego, które pojawia się, gdy wściekasz się na kogoś, a ten spokojnie siedzi i nie reaguje, doprowadzając cię tym do szału. Tak naprawdę pokazuje ci jedynie brak Twojej równowagi.

Wychodząc z metra w New Delhi na 43 stopniowy upał, czułem ogromną niechęć i zacząłem być nieznośnie zmierzły. Siły uchodziły ze mnie z każdą kolejną kroplą potu, a uśmiech znikał niczym zachodzące słońce. Zaraz obok mnie zatrzymał się z bananem na ustach starszy człowiek na rikszo-rowerze (trzy kołowy rower zabierający gości na przyczepce), aby zaproponować mi podwózkę do Hostelu. Z przyjemnością usiadłem pod zacienione miejsce pasażera. Mężczyzna pedałował pod gołym niebem w 43 stopniowym upale i gdyby tego było mało, zaczął sobie żartować, próbując mnie rozweselić. Siedząc tam, poczułem całym sobą swoją słabość oraz siłę tych ludzi, którzy nie boją się podjąć żadnej pracy i kreatywnie szukają sposobów na zdobycie kilku monet na przeżycie.

Kreatywny transport - pod górkę , i z górki

Kreatywny transport – pod górkę , i z górki, ale zawsze z uśmiechem

To jest jeden z tych rzadkich krajów, gdzie czas to nadal tylko narzędzie, a nie pieniądze. Właśnie w Indiach poznałem najlepszych słuchaczy i sprzedawców. Są oni w pełni obecni, bez odpływania w naglące sprawy czy uczucia pośpiechu. Ich duże zainteresowanie człowiekiem zachodnim jest w stanie spowodować, że będą czekać na ciebie godzinami, aby tylko porozmawiać.

Gdy siadałem w parku do medytacji, powitał mnie przechodzący hindus. Grzecznie odpowiadając, dodałem by zapobiec dłuższej rozmowie, że zamierzam teraz pomedytować. Pokiwał “po hindusku” głową (nigdzie indziej niespotykane życzliwe huśtanie głową, na akceptację sytuacji, która mogłaby się nie podobać), a ja wszedłem w ponad godzinną medytację. Gdy przerwałem moje zajęcie, okazało się, że hindus siedział drzewo dalej patrząc na ptaki i czekając aż skończę. Zobaczywszy, że już się zbieram, dołączył do mnie, aby odprowadzając mnie chwilę porozmawiać niezbyt dobrym angielskim. Czułem się przy nim jak gnący do celu, chodzący pośpiesznie zegarek. Gdy doszliśmy do Ashramu, pożegnał mnie i poszedł w przeciwnym kierunku, bo tak naprawdę zmierzał zupełnie gdzie indziej.

Wizyta u fryzjera

Wizyta u fryzjera

Choć negocjować trzeba tu na każdym kroku (np. w dniu, gdy to pisałem wynegocjowałem za przejazd 50 rupe z początkowych 400 rupe), nie wynika to z nieuczciwości, lecz kultury sprzedaży. Ich uczciwość jest dla mnie imponująca. Mimo, że na ulicy śpi setka wygłodzonych ludzi, to żaden z nich nie okradnie stojącego przed nimi straganu, gdzie jedynym zabezpieczeniem jest czarna folia obwinięta zwykłą liną. Wystarczy podnieść narzutę lub zrobić dziurę i ma się dostęp do całej zawartości. Także mój przyjaciel, gdy przypadkiem zostawił w autobusie kamerę doświadczył niezwykłej historii. Po chwili jakiś pasażer zobaczył pozostawioną zgubę i zaniósł ją kierowcy, a ten natychmiast zawrócił autobus, aby odnaleźć rozkojarzonego właściciela. Oczywiście w biurach turystycznych i sklepach każdy chce Cię naciągnąć. Jednak nie jest to kwestia oszustwa, ale poniekąd słuszna wizja (w kontraście z Hindusem) człowieka zachodniego jako “wypchanego portfela”. Turyści sami sobie są winni, gdyż nikt z nich nie ukrywa zaskoczenia i radości ze śmiesznie niskich cen. Gdy za trzydaniowy posiłek dla dwóch osób płacą 8 zł, a za nocleg w hotelu 10 zł, często z nieskromnym uśmiechem dodają tuż przed sprzedawcą “Naprawdę tylko 8zł? Jak tanio”. Dlatego w Indiach: Człowiek Zachodni = źródło dużych pieniędzy.

Filmowe we

Filmowe wejście do świątyni

Pierwszy raz znalazłem w ludziach tak wielkie pokłady empatii i wdzięczności. Tysiące Sadu (hinduski odpowiednik mnicha – żyjącego na ulicy) ma racje bytu w tym kraju, gdyż mimo skromnych zarobków ludzie dzielą się każdym centem. Naturalne jest to, że ogromna część dochodu idzie na pomoc dla innych. Kiedy hindus odwiedza świątynie (codziennie) lub idzie w gości, to zawsze okazuje szacunek przynosząc jakiś dar w postaci kwiatów, słodyczy czy pieniędzy. Także cudowny gest, który jest godny podziwu to gest podczas wydawania i otrzymywania gotówki. Hindus podnosi pieniądze, przykłada do czoła, następnie do serca, po czym podaje sprzedawcy, który powtarza tę czynność. Gest ten przepełniony jest wdzięcznością, szacunkiem i świadomością powagi całej sytuacji. Brak w nim automatyzmu. Pieniądz dla nich to energia. Coś, co przepływa jak woda, a tym gestem nadają tej energii swoją wdzięczność za to, że się na chwilę pojawiła. Częstym też widokiem jest wzajemne pomaganie ludzi kalekich i ubogich. Przykładowo kulejący pomaga niewidomemu zbierać monety, bezdomna hinduska sprzedająca Ciapati (prawie jak suchy chleb) na ulicy, dzieliła się od czasu do czasu z kimś potrzebującym.

Dziesiątki Sadu, czekających na darmowy posiłek

Dziesiątki Sadu, czekających na darmowy posiłek

Dopiero teraz rozumiem jak to się stało, że to właśnie w Indiach ludzie zrezygnowali z walki na rzecz niereagowania i za przywództwem Gandhiego wykurzyli Anglików. Oni mają w sobie ogromne pokłady miłości i wypartą agresję. Ciekawe zjawisko, ale wciąż automatycznie błędnie interpretowane, stanowią dwaj mężczyźni obejmujących się lub trzymających za ręce. Nie ważne czy to 20-latkowie czy 40-latkowie – dobrzy przyjaciele w taki sposób okazują sobie swoje uczucia. Podobnie jak w Polsce, kobiety bez kontekstu seksualnego trzymają się za ręce, a mężczyźni klepią po plecach, tak tu mężczyźni spacerując trzymają się za ręce. Brak w nich agresji czy składnika “Macho”. Nie spotkałem się z nikim, kto szedłby przez miasto jak dzika świnia i szukał zaczepki. Co było częstym widokiem w innych krajach. Myślę, że duży wpływ ma na nich bollywoodzkie kino, które według nas może być interpretowane jak komedie romantyczne. Ich idolem nie jest Rambo, ale Anupam walczący jak Romeo o kobietę. Innym już bardziej oczywistym powodem braku agresji, może być brak alkoholu na ulicach. Oczywiście można go kupić za wysoką cenę, ale trzeba bardzo długo szukać, żeby taki sklep znaleźć.

Naturalnie Hindusi mają też swoje wady i bywają niesamowicie nieznośni. Pchają się w kolejkach, jakby to był sport narodowy. Próżnie co chwilę robią sobie selfie (powstała nawet specjalna linia telefonów na potrzeby hindusów, z lepszym przednim aparatem). Normalne jest to, że zaczepiają obcych ludzi na ulicy, aby zrobić sobie z nimi zdjęcie. Później chwalą się na Facebooku, że mają zachodniego przyjaciela lub zachodnią “dziewczynę”. No i sprawa Kobiet….

Ten temat już w następnym wpisie… oraz inne ciekawostki prosto z Indii…

Zostaw proszę Like i polub fanpage, aby wkrótce dowiedzieć się jak naprawdę wygląda sytuacja kobiet w Indiach i usłyszeć inne fascynujące historie.

Kobieta pracująca...

Kobieta pracująca…